czwartek, 29 marca 2012

Forum dla Ziemi


Ogólnopolska akcja „Godzina dla Ziemi”, już po raz drugi będzie wielkim wydarzeniem dla Centrum Handlowego FORUM w Gliwicach.

31 marca o godz. 20.30 miliony ludzi na całym świecie zgaszą światło na 60 minut. Nie zrobią tego, aby zaoszczędzić jak najwięcej energii, ale w celu zamanifestowania swojej troski o środowisko, a przede wszystkim Ziemię. W tym czasie w gliwickim FORUM zgaśnie tylko część świateł dekoracyjnych, ze względy na bezpieczeństwo klientów, ale co prawda, liczą się szczere chęci.

W czasie Godziny dla Ziemi WWF nie mierzymy oszczędności energii tylko zachęcamy do wyrobienia w sobie proekologicznych nawyków. Nie powstrzymamy degradacji środowiska naturalnego czy nadmiernej emisji gazów cieplarnianych oszczędzając energię raz do roku przez jedną godzinę, tylko przez cały rok. Poprzez Godzinę dla Ziemi WWF przypominamy o potrzebie oszczędzania naturalnych zasobów Ziemi oraz o tym, że wprowadzając drobne zmiany w naszym codziennym życiu, wspólnie możemy wpłynąć na losy naszej planety.-Mówi Małgorzata Kosowska z WWF Polska.

Ekolodzy zachęcają do udziału, jak i o pamiętaniu na co dzień o naszym środowisku.

Katarzyna Baryn



sobota, 24 marca 2012

Zmiana czasu


Zmiana czasu z zimowego, na letni nastąpi (już dziś!) w nocy z soboty na niedzielę, co oznacza, że śpimy godzinę krócej…

Dziś zegarki przestawiamy z godziny 2:00 na 3:00. To niezbyt dobra wiadomość dla osób, którzy lubią dobrze pospać, a ta „cenna godzina”, była dla nich na wagę złota. W teorii jednak, zmiana czasu ma pomóc korzystać ludziom z codziennego światła, a gospodarka ma- nieco zaoszczędzić.

"Spore straty notuje choćby transport kolejowy – przy zmianie czasu z letniego na zimowy pociągi mają bowiem zagwarantowany godzinny postój, aby mogły ruszyć zgodnie z rozkładem, zaś przy zmianie czasu z zimowego na letni muszą być one o godzinę opóźnione, aby wszystko wróciło do normy”- informuje portal infogliwice.pl

Również wiadomo, jak ludzki organizm przystosowuje się do zmian. Zazwyczaj potrzebujemy aż kilku dni, aby po zmianie czasu prawidłowo funkcjonować. Lekarze twierdzą, że taka zmiana może nie tylko wywołać ospałość, ale również depresję. Także lepiej chodzić wcześniej spać i zacząć się porządniej wysypiać.

Katarzyna Baryn

Młodzież na gigancie

Strach, przerażenie, żal. Co czują rodzice, w momencie zniknięcia swojego dziecka? Na pewno nie jest im łatwo pozbierać wszystkich myśli i rozsądnie zastanowić się nad dalszymi krokami. Bezradność to pierwsza reakcja. Dlaczego młodzież ucieka z domu i co robić w tym przypadku? Na te i inne pytania odpowie nam specjalistka, Pani Anna Grodzka- pedagog, oraz dziewczyna „z gigantu”.

Wywiad przeprowadzony z Panią Pedagog Anną Grodzką

K.B.: Czy potrafi pani wskazać najczęstsze powody ucieczek młodzieży z domu? (Jakie, na podstawie pani obserwacji, są najczęstsze powody ucieczek młodzieży z domu?)

Anna Grodzka: Z moich obserwacji wynika, że młodzi ludzie uciekają z domu, ponieważ:

- rodzice nie mają dla nich czasu, ignorują ich i młodzi ludzie pragną sprawdzić,

czy dostrzegą ich brak, czy będą się martwić?

- nie są w stanie wytrzymać trudnej sytuacji (alkoholizm jednego lub obojga rodziców, przemoc fizyczna lub psychiczna w domu, ustawiczne zakazy, jako jedyna metoda wychowawcza,)

- rodzice mają wygórowane wymagania,

- rodzice nie akceptują ich obiektu uczuć,

- są uzależnieni od alkoholu, kleju, dopalaczy, narkotyków, hazardu i uciekają

z domów, aby uniknąć podjęcia leczenia,

- nie radzą sobie z nauką w szkole, problemy się nawarstwiają i w pewnym momencie rodzi się

myśl, że nie ma wyjścia z trudnej sytuacji,

- uwikłali się w jakieś konflikty rówieśnicze,

- zatracili sens życia

K.B: Czy ucieczki młodych ludzi zdarzają się często, czy też jest to problem marginalny?

Moim zdaniem młodzież ucieka z domu częściej niż przed laty, gdyż ludzie przestają z sobą rozmawiać, nie poświęcają sobie czasu, izolują się. Ta alienacja prowadzi do poczucia osamotnienia, które pcha młodych ludzi do podejmowania zachowań ryzykownych, szukania akceptacji i poczucia bliskości, przynależności poza domem. To najprostszy sposób przekazania komunikatu niewerbalnego

a jednak czytelnego- skoro nie potrafią rozmawiać, mówić o uczuciach informują, że jestem im źle w taki sposób (niemy krzyk)

K.B.: Czy ucieczki to sposób reagowania młodzieży z domów patologicznych, czy też jest to problem nie związany sytuacją rodzinną?

To zależy, co rozumiemy pod pojęciem „domu patologicznego”. Jeżeli pojęcie to odnosi się do domów, w których panuje przemoc fizyczna lub alkohol to myślę, że na podstawie moich obserwacji nie wysunęłabym przypuszczenia,

że młodzież częściej ucieka z takich właśnie domów niż z tych pozornie normalnych. Jednak gdybyśmy bliżej przyjrzeli się rodzinom, domom, z których dzieci uciekają to w każdym z nich moglibyśmy dopatrzeć się jakiejś patologii (nieprawidłowości, schorzenia społecznego). „Moi” uczniowie uciekali z domów, w których była przemoc, królował ojciec- alkoholik, lecz równie często z domów, gdzie nikt nie przypuszczał, że dzieje się coś złego. Czasami tą „patologią” była nadopiekuńcza matka (śledząca każdy krok syna), kiedy indziej zapracowani rodzice nieznajdujący czasu dla dziecka lub rodzice niepotrafiący ukryć rozczarowania swoim potomkiem, stale porównujący go z bratem lub siostrą. Zdarzyło mi się, że uciekał chłopiec uzależniony od gier (komputerowych i na automatach), któremu rodzice za późno próbowali ustalać zasady, granice korzystania z dobrodziejstw myśli technicznej lub też chłopiec uzależniony

od kleju. Pamiętam doskonale dwie ostatnie uciekinierki z domów. Jedna uciekła, ponieważ rodzice nie akceptowali jej chłopaka a ona chciała spędzić

z nim trochę czasu. Myślę, że trudno jest budować relacje rodzic- dziecko

na samych zakazach, liczą się rozmowy, uzasadnianie naszego postępowania

i jasny przekaz osobisty (rodzic nie może wymagać od dziecka, że będzie ono postępowało inaczej niż on sam). Druga zaś nie potrafi od lat porozumieć się

z matką (wcześniej wychowywali ją dziadkowie)t. Między „kobietami” rośnie mur żalu i niedomówień jednak nie chcą rozpocząć terapii rodzinnej. Co jakiś czas dziewczyna ucieka z domu a matka tak naprawdę oddycha z ulgą i przez kilka dni nie zgłasza jej ucieczki. Matka nie próbuje już porozumieć się z córką- ona czeka aż jej dziecko osiągnie pełnoletniość i zniknie z jej życia. Więc jeśli

w ten sposób spojrzeć na problem to ucieczki ściśle wiążą się z sytuacją rodzinną. Bo tak naprawdę, jeśli uczeń ma problemy w szkole to wydolna wychowawczo i opiekuńczo rodzina jest w stanie mu pomóc, wesprzeć go dopilnować by skorzystał z dostępnych w szkole form pomocy (konsultacje, zespoły wyrównawcze, samopomoc koleżeńska) i w czasie mojej 25 letniej pracy nie zdarzyło mi się, aby powodem ucieczki z domu okazały się problemy

z nauką.

K.B: Czy zaobserwowała pani jakąś zależność miedzy częstotliwością ucieczek nieletnich z domów rodzinnych a porą roku?

Nie obserwuję takiej zależności, mimo, iż w literaturze fachowej podaje się,

że najczęściej młodzież ucieka latem z moich obserwacji wynika coś zupełnie odwrotnego. Żadna ze znanych mi osób nie uciekła latem. Wakacje to okres swobody, luzu (często niczym niezmąconego) - więc i do spięć dochodzi rzadziej, powodów do ucieczki jest mniej. Paradoksalnie też uczennice ze szkoły, w której pracuję uciekały zimą. Wydaje mi się, że one nie kalkulują, są bardziej impulsywne, uczuciowe. Jeżeli sytuacja je przerasta podejmują decyzję

o ucieczce nie zastanawiając się, co będzie dalej i niestety dziewczynom łatwiej znaleźć „opiekuna”, kogoś, kto je przygarnie. Moim zdaniem młodzież ucieka

z domów niezależnie od pory roku, lecz na ogół do znanych sobie miejsc, osób.

K.B.: Jakiego pani zdaniem można dokonać podziału uciekinierów?

Czy można wyróżnić jakieś typy uciekinierów np. ze względu na motyw ucieczki lub/i jej przebieg?

Gdybym miała się pokusić o takie podziały to byłoby ich kilka np.

I-samotne i grupowe

II- demonstracyjne, takie wołanie o pomoc oraz na serio, z zamiarem

nie wracania do domu

III- ze względu na powód:

· Unikanie sytuacji trudnej nieprawidłowej (przemoc, alkoholizm, wykorzystywanie seksualne)

· Unikanie nałożonych im ograniczeń (zakaz gry na komputerze, nakaz powrotów o określonej porze, zakaz spotykania się z sympatią)

· Problemy z uzależnieniem (rodzice informują, że zapisali dziecko

na terapię a ono obawia się, że nie wytrzyma na głodzie lub uważa,

że nie ma problemu)

· Chęć sprawdzenia się, przeżycia czegoś ciekawego

· Spełnianie artykułowanych lub domniemanych pragnień rodziców

(„oni mówili mi, że mogę się wynieść z domu”)

· Z osamotnienia, odrzucenia (przez rodzinę, rówieśników)

IV- ze względu na długość trwania ( np. na jedną noc lub kilka dni)

K.B: Gdzie najczęściej ucieka nieletni, gdzie znajduje schronienie?

Sądzę, że najczęściej młodzi ludzie uciekają do swoich znajomych

( z wakacji, poznanych w Internecie, z którymi dzielą jakieś pasje)

K.B.: Czy można wcześniej zauważyć, że młody człowiek planuje ucieczkę z domu?

Myślę, że nie istnieją objawy zwiastujące ucieczkę. Jeśli rodzice często rozmawiają z dzieckiem, dzielą się nie tylko sukcesami, ale i porażkami uczą młodych ludzi, że nie wszystko w życiu się udaje, że czasami trzeba pogodzić się z porażką, próbować coś zmienić naprawić wykazać się w czymś innym to dziecko staje się odporniejsze, uczy się akceptować porażki i cieszyć z sukcesów. Tacy rodzice dostrzegą utrzymujący się smutek, przygnębienie, zapytają

o przyczynę, spróbują pomóc. Najtrudniej będzie jednak w rodzinach gdzie nie rozmawia się, nie „traci się czasu” na rozwiązywanie problemów dziecka- tutaj zbagatelizowany zostanie nawet komunikat „ucieknę”.

K.B: Co należy zrobić, gdy dziecko już ucieknie z domu?

Bezwzględnie należy: powiadomić Policję, rozpytać znajomych, sprawdzić komputer-, z kim ostatnio dziecko się kontaktowało, poprosić o pomoc koleżanki, kolegów, przyjaciół osoby zaginionej, odwiedzić miejsca i osoby

z którymi młody człowiek był jakoś związany, w razie potrzeby sporządzić plakaty z informacjami o osobie, której poszukujemy, a przede wszystkim stale próbować kontaktować się z zaginioną osobą telefonicznie

(lepsze okazują się sms-y- one są odczytywane, rozmowy na ogół nie są odbierane)

K.B.: Jak powinien zachować się rodzic i osoby z najbliższego otoczenia,

gdy dziecko już wróci do domu (np. po kilku dniach)?

Gdy dziecko ochłonie spokojnie porozmawiać- nie można próbować zrzucić winy na jedną stronę. Trzeba ustalić, co należałoby zmienić, aby sytuacja się

nie powtórzyła. Trzeba zadbać by uciekinier odczuł komfort powrotu do domu

nie dopuszczając jednocześnie do poczucia przesadnego tryumfu.

Przekaz rodzica musi być czytelny „Kocham Cię, mimo, że twoje postępowanie sprawiło mi ogromną przykrość”. Rodzic powinien mówić o uczuciach, które nim targały, nie oskarżając jednocześnie uciekiniera- a to jest trudną sztuką.

K.B.: Co należy zrobić by ucieczki już się więcej nie powtarzały?

Zadbać należy o poprawę relacji w rodzinie. Dziecko musi wiedzieć, że rodzic

to życzliwa mu osoba, która chce i potrafi mu pomóc, która z jego problemów

nie uczyni atrakcji spotkań rodzinnych. Obowiązywać musi zacząć szczerość, zaufanie i życzliwość. Ustalone muszą być jasne, czytelne zasady, których wszyscy domownicy muszą przestrzegać.




Rozmowa przeprowadzona z uczestniczką ucieczki „na gigancie”.

K.B.: Co było przyczyną Twojej ucieczki z domu?

Nie wiem…myślę, że jakiś bunt i to, że odbierałam to w tamtych czasach, że rodzice mnie nie rozumieli.

K.B.:Ile miałaś lat?

17.

K.B.:.Jak wyglądały Twoje relacje z rodzicami?

A różnie, raz dobrze, raz źle. To zależy jak tam się poukładało. Dużo pretensji mieli, a ja uważałam, że nie słusznie, a oni, że słusznie i tak się podziało dziwnie…No jak w takim wieku, nie ? J


K.B.: Gdzie uciekłaś, ile razy? Przez jaki czas byłaś poza domem?

Raz uciekłam porządnie i nigdy więcej nie wróciłam do domu.



K.B.: Jak radziłaś sobie z codziennymi potrzebami ( jedzenie, picie). Skąd brałaś na to pieniądze?

Chwytałam się jakiś dziwnych, dorywczych prac, gdzieś tam przyjaciele mnie wspomagali, aż w końcu wyszłam na prostą.


K.B.: Nie uważasz, że przez tą ucieczkę zraniłaś bliskie sobie osoby?

No to na pewno.


K.B.: Teraz, gdy jesteś już dorosłą kobietą, uważasz, że dobrze zrobiłaś? Czy nie uważasz, że była to ucieczka od problemów?

Uważam, że źle zrobiłam, bo zraniłam tym swoich rodziców, oni nie wiedzieli, o co chodzi, a ja zamiast z nimi porozmawiać, albo przynajmniej jakoś spróbować wyjaśnić swój punkt widzenia, to była to jakaś łatwizna tak na prawdę. Pójście na łatwiznę, ucieczka od problemów. Myślałam, że w ten sposób coś uzyskam, ale okazało się, że nie. Chyba.

K.B.: Nikt z Twoich bliskich nie próbował Ci jakoś pomóc? Dać jakiejś rady?

Właśnie nie mogli nic zrobić tak na prawdę. Bo co z tego, że oni gdzieś tam mówili, co powinnam zrobić, albo co powinnam załatwić, skoro tak na prawdę to były tylko słowa, a nie widzieli jak to wygląda dokładnie, bo nie da się wszystkich rzeczy opisać na zewnątrz więc nie do końca mnie rozumieli, ale jak postanowiłam uciec to powiedzieli, że mi pomogą żebym nie została gdzieś tam sama, pod mostem, albo coś..


K.B.: Czy ta smutna historia wpłynęła w jakiś sposób na Twoje relacje z bliskimi? Czy coś się zmieniło?

Później tak, po fakcie już.

K.B.: Na lepsze?

No na lepsze, na lepsze, bo po iluś tam latach usiadło się z rodzicami i się porozmawiało o każdym punkcie widzenia danej sprawy, więc dużo rzeczy zostało wyjaśnionych i gdzieś tam jakieś zrozumienie w końcu nadeszło.

K.B.: Co być poradziła dzieciom, które znajdują się w takiej sytuacji jak Ty sprzed laty?

Żeby rozmawiały z rodzicami. (śmiech) przynajmniej próbowały.


K.B.: Co tak naprawdę czuje dziecko, które sytuacja zmusza do ucieczki?

Chyba wielką złość i żal do rodziców, że mnie nie rozumieją i że zamiast wspierać mnie i moje działania i to co chciałam robić i moje wizje to działo się odwrotnie, nie czułam takiego wsparcia i jakiejś pomocy więc stwierdziłam, że skoro nie mam tam czego szukać to będzie mi lepiej bez nich.

K.B.: Czy to, co zdarzyło się x lat temu, często do Ciebie wraca? Myślisz o tym, co się stało? Czy to ma wpływ na Twoje dorosłe życie?

Od czasu do czasu gdzieś tam wracają, ale staram się nie myśleć o tym. No jakiś wpływ na pewno, bo gdzieś tam to życie jakoś inaczej by się poukładało jakbym została w domu inaczej by to wyglądało, ale jak to nie wiem


K.B.: Czy poprzez ucieczkę chciałaś pokazać swoją bezsilność lub złość, wobec sytuacji panującej w domu? Chciałaś sprawdzić czy rodzicom zależy na Tobie?

Nie wiem, co wtedy myślałam.. chciałam się po prostu uwolnić od rodziców i z jednej strony chciałam żeby mnie szukali i żeby coś zrobili i coś zrozumieli przede wszystkim, bo bardziej na tym mi zależało żeby przez tą ucieczkę i żeby po prostu zobaczyli, że jest jakiś problem, którego wtedy, wydawałoby się na tamte lata, że oni nie dostrzegają.



K.B.: Czy poinformowałaś rodziców o tym, że chcesz uciec? Powiedziałaś im „Ucieknę, nie

wytrzymam”?Jak zareagowali?

Nie..

K.B.: A czemu nie?

No, bo co miałam im powiedzieć? Ucieknę z domu! (śmiech). Nic, po prostu pewnego pięknego dnia zaplanowałam sobie, że pójdę i zaczęłam się pakować, zostawiłam długi, obszerny list z wyrzutami, z żalem, jaki czułam i poszłam.

K.B.: Jak to się później skończyło? Znaleźli Cię, czy dałaś znać, że nie zamierzasz wracać?

Nie…Oni tak na prawdę wiedzieli gdzie jestem, ale nie szukali mnie, jak się okazało, bo mój ojciec cały czas wiedział, gdzie jestem i gdzieś tam starał się mieć to wszystko pod kontrolą, ale stwierdził, że jak będę chciała przyjść to przyjdę sama i nie będzie mnie do tego zmuszał.


K.B.: Jak Twoim zdaniem zapobiegać ucieczkom z domu? Co robić, aby nie dopuścić do takiej tragedii?

Dzieciom, aby właśnie starały się rozmawiać z rodzicami, żeby nie dochodziło do sytuacji, że są konflikty, a nawet, jeśli są to żeby o tym rozmawiać, a nie podejmować takie drastyczne kroki.

A rodzicom…może czasem trochę więcej wyrozumiałości w stosunku do dzieci i jakiegoś zrozumienia, że jest się czasem w takim wieku, że ma się różne krzywe myśli i te dzieciaki trzeba wspierać nawet, jeśli zrobią coś złego to trzeba wytłumaczyć, a nie od razu robić jakieś afery, awantury i doprowadzać do tego, że te dzieci się buntują i się od tych rodziców odsuwają.

K.B.: Dziękuję za rozmowę.

Katarzyna Baryn

poniedziałek, 19 marca 2012

AND THE SUN WAS SHINING


Kto projektował dworzec w Katowicach i dlaczego Kafka? Skąd osobliwa słabość Polaków do kapci? Jak przetrwać busz po polsku, założyć rodzinę i polubić szeleszczący język, będąc Irlandczykiem? O tych i innych problemach można porozmyślać, wybierając się wieczorem do teatru Korez na monodram „Sunshine”.


W tym spektaklu jednego aktora Peadar de Burca łączy modną konwencję stand-up comedy z formą kabaretową znaną z polskich scen, uzyskując iluzję niezobowiązującego spotkania aktora z widzem. Monolog sprawia wrażenie bardzo osobistej wypowiedzi, więc nietrudno przekonać publiczność, że wybrała się na kawę z interesującym cudzoziemcem, który ma bardzo dużo do powiedzenia, więc mówi bez przerwy z nieopanowaną energią i spontaniczną gestykulacją. Tak w „Sunshine” zacierają się granice między teatrem a rzeczywistością.


Anegdotki, które usłyszymy, dotyczą znanych stereotypów narodowych i codziennych, szarych rekwizytów: obrazu marudnego Polaka, fatalnego stanu dworców kolejowych i ojczystej miłości do noszenia wąsów. Zarówno w sferze merytorycznej jak i językowej performance mógłby wydawać się przeciętny, intrygujący jest natomiast sam sposób prowadzenia opowieści.


Oś konstrukcyjną spektaklu stanowi charyzma aktora, pełen pogody, naturalny styl sceniczny, lekkość w snuciu pozornie nieciekawych historii, a nawet pełen panmaskarady egocentryzm, który w gruncie rzeczy okazuje się ujmujący. Peadar de Burca zakłada kolejne maski: wrażliwego neurotyka, któremu zabijany na Boże Narodzenie karp przypomina Toma Hanksa, cynicznego obserwatora i opanowanego dziwnymi obsesjami hipochondryka, jednak jego monolog pozostaje opowieścią o poznawaniu, podróży nieco wyobcowanego człowieka, który stopniowo oswaja nieznaną kulturę, przygląda się jej z ironią, relacjonuje ciemne i jasne strony, a ostatecznie z ciepłym uśmiechem przyznaje, że sam jest częścią groteskowego świata, o którym mówi.


Wieczór z „Sunshine” to doskonały zastrzyk energii i ciekawe ćwiczenie lingwistyczne (monolog jest bowiem prowadzony po angielsku). Warto przyjrzeć się metodom, które odnalazł Peadar de Burca, aby prowadzić grę z konwencją teatralną i samym widzem, tworząc naturalny, sympatyczny nastrój pełen ciepłego, inteligentnego humoru. 


Anna Majewska

wtorek, 21 lutego 2012

Ucieczki z domu – rozmowa z psychologiem szkolnym

Temat, który zawsze jest na czasie. Do rozmowy z psychologiem skłoniła mnie chwilowa ucieczka kolegi.



J.J: Jakie czynniki wpływają na ucieczkę?
K.M: Pozornie bardzo hedonistyczne - impreza - i wstawienie się na niej, Chłopak, Jest miło, więc nie idą do domu etc., Patrząc głębiej wszyscy "moi" uciekinierzy mają jakieś problemy rodzinne - skonfliktowani rodzice, alkohol w domu, brak wzorców, chęć zwrócenia na siebie uwagi, przemoc w rodzinie...



J.J: Częściej uciekają dziewczyny czy chłopcy?
K.M: Uciekają i dziewczyny i chłopcy... dziewczyny częściej i na krócej (jedna impreza, czy kilka nocek) Raczej nie z zamiarem pozostania na gigancie... Chłopcy znikają na dłużej i trudniej ich znaleźć...

J.J: Jest to zjawisko jednorazowe, czy nie?
K.M: zależy od przypadku - w większości się powtarza..


J.J: Jak pomóc osobom, które uciekały z domu?
K.M: Rozwiązania systemowe obejmujące terapię WSZYSTKICH członków rodziny. Bardzo trudno ich do tego motywować, bo wychodzi się z założenia, że tylko uciekinier MA problem i JEST problemem... o profilaktykę raczej trudno w tym temacie...


J.J: Jak zapobiegać ucieczkom?
K.M: Trzeba znaleźć trop - rozmowy z koleżankami i kolegami


J.J: Czy istnieją statystyki ilości niezgłaszanych ucieczek?
K.M: Czy istnieją statystyki niezgłaszanych ucieczek - nie wiem. Może jakieś wyniki badań ankietowych. My ich nie robimy, bo nie ma takiej potrzeby. Zazwyczaj temat jest zgłaszany na policji, gdyż często rodzice chcą mieć podkładkę do spraw sądowych, że sami spełniają swoje rodzicielskie obowiązki...

poniedziałek, 13 lutego 2012

"I wszyscy już są..."

Od poniedziałku do piątku o 18:00 kilkanaście tysięcy osób ogląda co do powiedzenia ma Włodek Markowicz i Karol Paciorek - dwóch chłopaków z Krakowa z niesamowitą energią i zdolnością przekazu. Sami o sobie piszą "Rozrywkowy felieton publicystyczny". 

W ciągu zaledwie roku kanał Lekko Stronniczy na youtube uzbierał ponad 35000 subskrybentów. Liczba ta powtarza się także na facebooku. Raz na jakiś czas chłopcy organizują spotkania z widzami, tzw "Lekko stronnicze piwo" gdzie fani mają okazję spotkać się z Karolem i Włodkiem, zamienić parę zdań przy przysłowiowym piwku. Niedawno, bo 10 lutego br, odwiedzili Katowickie Oko Miasta. Było to do tej pory najbardziej liczne spotkanie. Obecni mieli okazję uczestniczyć też w nagraniu odcinka na żywo. Pomimo całego zamieszania i mało sprzyjających warunków pogodowych, znaleźli chwilę, żeby ze mną porozmawiać.

Sandra Ledzion: Ile czasu zajmuje wam złożenie odcinka, łącznie z zebraniem materiałów do niego, nagraniem i montażem?
Włodek Markowicz: Wiesz co, samo nagranie zajmuje nie wiele czasu
Karol Paciorek: Cztery godziny!
WM: Nie, to co widzieliście na piwie, to jest nagranie, to jest faktycznie, 11 minut
KP: Ale jeszcze trzeba zmontować!
WM: No tak, montowanie to jest jakieś 3-4 godziny

SL: Spodziewaliście się takiego sukcesu?
KP: Co to jest sukces? Zdefiniuj
SL: Biorąc pod uwagę choćby dzisiejszą frekwencję, a nie jest to jedyne piwo które organizowaliście, dużo osób was ogląda, występy w telewizji i chociażby warsztaty, które przyjechaliście prowadzić, możemy myślę uznać to za sukces?
KP: Ile to jest dużo? Cieszymy się z tego co udało nam się osiągnąć, jakkolwiek zdefiniujesz sukces. Wielu ludzi, paradoksalnie kojarzę z youtube, którzy mają w stosunku do nas dużo mniej wyświetleń, widać olbrzymią radość i robią filmiki o takich wydawać się może prozaicznych tematach...
WM: Inaczej, wbrew pozorom czujemy się tak samo spełnieni jeśli chodzi o Lekko Stronniczego, jak czuliśmy się na pierwszym piwie w Krakowie. Serio, bym się szarpnął ze stwierdzeniem, że tam było..
KP: Lepiej?
WM: Nie wiem czy lepiej, było bardziej osobiście, było około 70 osób.
KP: A nie 40 miliardów jak dziś tutaj.

SL: A wolicie jak jest więcej osób czy mniej?
KP: Fajnie jak jest więcej ludzi, ja się cieszę jeżeli ktoś chciał autograf czy zrobić sobie zdjęcie, ja się bardzo cieszę że on może coś takiego chcieć, bo ogląda to jest w porządku, zupełnie ok, natomiast jak podpisywałem autografy w pewnym momencie mnie chwyciło coś takiego że nawet nie patrzyłem tym ludziom w oczy...
WM: Ja też..
KP: Nie było okazji, patrzysz na kartkę cały czas
WM: Wielki minus w tym przypadku akurat - im więcej ludzi tym mniej tej interakcji, kurcze, nawet nie kojarzę już ludzi.. Przepraszam!

SL: Jak bardzo LS wpłynął na wasze prywatne życie?
KP: No wiesz, zajmuje nam 5 dni w tygodniu!
WM: No to jest naturalne, że zmieniło się nasze życie normalne, prywatne, brakuje czasu.

SL: Ale czujecie się rozpoznawalni?
KP: Czasem nas rozpoznają, najbardziej w Warszawie
WM: Trzeba po prostu chodzić w dużej czapce
SL: I okulary!
WM: No! I jest okej

SL: Różnice w charakterach pomagają wam czy przeszkadzają?
KP: Jakie różnice?! Nie ma żadnych różnic, Włodek lubi "The Social Network", ja nie lubię, jakie różnice!
WM: Zdecydowanie pomagają, ale nie widzę tych różnic! Jak byśmy byli tacy sami to pewnie nie byłoby tej rozmowy
KP: Ej, koksowniki mają!
WM: Nawet ludzie korzystają, bo w Krakowie widziałem koksowniki i stała tylko jedna osoba i to dla lansu, z iPhonem w drugiej ręce
KP: A weź!
WM: Więc, jak byśmy byli tacy sami to byłoby głupie
KP: No, prawie jak ten dym nad Katowicami, on jest głupi
WM: Smog!
KP: Pylicy można dostać! Przemujemy ten wywiad!

SL: Ale co możecie powiedzieć o Katowicach?
KP: Nie mieliśmy okazji zobaczyć, bo byliśmy zajęci od rana, no ale Włodek był pare razy w Katowicach, ja byłem pare razy w Katowicach...
WM: Nie byłem! Serio, to jest mój pierwszy raz! Powiem tak, spodziewałem się mniej, że to jest mniejsze miasto, dziękuję.
KP: No. Trochę jak cały Śląsk jest smutne. Co nie znaczy, że ludzie są smutni
WM: I to ludzie czynią te miasto takim pięknym, Włodek Markowicz

SL: Jest cokolwiek co mogłoby was skłonić do zakończenia LS?
WM: Ktoś z nas musiałby zrezygnować, np wyjechać za granicę.
KP: Jest to jedno z częstszych pytań które uważam za bez sensowne
SL: Przepraszam!
KP: Nie, ale nie jesteś jedyną osobą która o to pyta, nawet ostatnio w telewizji dostaliśmy pytanie "a co jak się rozpadniecie", ale już ci mówię o co chodzi, na przykład jak ktoś zaczyna z kimś chodzić to nie pytasz się go "a kiedy się rozstaniecie?", dlatego uważam to za szukanie dziury w całym, wiesz.
WM: Musimy po prostu wierzyć że będziemy robić to bardzo długo
KP: A to pytanie można zadać inaczej, na przykład "Jak długo zamierzacie jeszcze robić LS?"
WM: To może odpowiemy
KP: Długoooooooo!

SL: Macie jakiś określony target jeśli chodzi o odbiorców? Wiemy, widzowie są rózni, grupy wiekowe są dość rozbierzne. Robicie ten program tak po prostu, po swojemu czy bardziej macie w tym jakiś przekaz pod daną grupę?
WM: Staramy się rozmawiać do ludzi którzy zrozumieją nas w stu procentach, czyli ludzi w naszym wieku. Najłatwiej rozmawia nam się z takimi ludźmi. Oczywiście, jeśli ktoś jest starszy czy młodszy to też okej. Dla mnie naturalnym jest że młodsi ludzie to oglądają, bo fajnie się ogląda tych co są już na studiach, sam bym oglądał, ale raczej staramy się rozmawiać do ludzi, których moglibyśmy uznać za naszych rówieśników.

SL: Najgorsza wada wśród widzów?
KP: KOCHAMY ICH, złe pytanie, czemu nie spytasz za co ich lubimy, tylko czego nie lubimy. Widzowie tworzą ten program w dużej części. Jasne, że mają wady, ale my też mamy, ja mam okulary i nogę w gipsie, a nasi widzownie  są dla nas trochę jak dzieci, takich mamy, takich kochamy.
WM: Jeśli mają już jakieś przywary to jest to niewielki odsetek
KP: W bardzo dużej mierze stworzyli ten program
WM: Poza tym "haters make you famous"

SL: Okej, więc jak wiemy, jesteście w Katowicach z powodu warsztatów Xann, które prowadzicie. Możecie mi powiedzieć, jak się czujecie w roli ekspertów od social media? Bo za takich jesteście w tej chwili postrzegani, sprawia wam jakąś trudność przekazanie wiedzy na ten temat?
KP: Dobre pytanie
WM: Ja osobiście nie mam, jesli ktoś chce posłuchać w jaki sposób my to postrzegamy, bo mam wrażenie że w sposób mniej statystyczny, bardziej doświadczalny
KP: Dużo, dużo mniej statystyczny
WM: Tak, my nie sugerowaliśmy się niczym, jakoś przetrwaliśmy pod początku, do końca. Jesli ktoś chce tego posłuchać to bardzo dobrze, jeśli jeszcze zauważy w tym coś fajnego, to już w ogóle super.
KP: Trzeba chyba byłoby zapytać ludzi którzy byli na warsztatach, czy im się podobało. Ale do tego byłaby potrzebna anonimowa ankieta.

SL: Możemy się czegoś nowego od was spodziewać? Coś nowego na horyzoncie?
KP: TAK, kropka
WM: Jak zaczynasz współpracę komercyjną z firmą, ta firma chce żeby nic nie mówić, więc możemy powiedzieć tyle, że będzie.

SL: I na koniec, jedna złota rada dla początkujących vlogerów?
KP: No, Włodek, jedna rada, bo musi być jakaś jedna, ta złota
WM: Nie każdy będzie Kubą Wojewódzkim. My nie jesteśmy Kubą Wojewódzkim, nie każdy może być. Nie należy się zrażać, my nie możemy poddać się bo nie mamy 100000 wyświetleń na odcinek, a może chcielibyśmy mieć.
KP: Jak się rzadko zgadam z Włodkiem, tak się zgadzam tym razem.
WM: Oczywiście, chodzi o to żeby być sobą. Jeśli zauważymy chociaż małą grupkę ludzi, którzy chcą oglądać, to to wystarczy. Jeśli też jesteś osobą której to wystarczy, to dobrze dla ciebie.


Piwo w Katowicach upłynęło w przemiłej atmosferze i chociaż nie trwało długo, warto było spotkać się z Karolem i Włodkiem. Okazali się tacy sami, jak na swoich filmikach. Normalni, naturalni, sympatyczni i otwarci. Starali się zamienić chociaż kilka zdań z każdym. Jeśli nie byłeś - żałuj! I pojaw się następnym razem. A jeśli do tej pory nie znałeś Włodka i Karola, to już wiedz, że jesteś Lekko Stronniczy!

Przygotowała: Sandra Ledzion