poniedziałek, 9 stycznia 2012
Rozczarowanie
Zima zrobiła nas w bambuko, wpuściła w maliny, nabiła w butelkę. Nie można nawet powiedzieć, że zostawiła nas na lodzie, bo... lodu nie ma. Ta urocza pora roku ponownie zaskoczyła kierowców i tym razem... nie przyszła. W listopadzie przepełnieni radosnym oczekiwaniem na prześliczny śnieżek, kolorowe światełka, romantyczne spacerki i rozmowy przy kubku rozgrzewającej czekoladki podczas obserwacji bałwanów przez okno (które sami wcześniej własnoręcznie ulepiliśmy, staczając przy okazji wyczerpującą, aczkolwiek niezwykle zabawną bitwę na śnieżki), grubo rozczarowaliśmy się pod koniec minionego już roku. Rozczarowanie to trwa i przeradza się w sceptyzm. Zamiast stycznia mamy marzec (był już lipcopad, czyżby czas na styrzec?) i przestaje to powoli kogokolwiek dziwić. Jak tak dalej pójdzie, za parę lat na ferie będziemy jeździć do Kołobrzegu, a nasze dzieci, oglądając rodzinne zdjęcia z wyjazdu w Tatry z 2005 roku, będą zastanawiać się, czy fajnie zjeżdżało się na tym lodowcu w Alpach. Wciąż jednak widząc padający za oknem substytut śniegu, mam nadzieję, że poleży on dłużej niż dwie minuty, ale jak wszyscy wiedzą nadzieja matką
głupich. No cóż, pozostaje wierzyć, że tam na górze naprawią w końcu tą globalną armatkę śnieżną.
Aleksandra Hulboj
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz